W tym miesiącu nie zrobiłam zbyt dużych zakupów kosmetycznych. Raczej mam wszystkiego pod dostatkiem, póki co nie muszę uzupełniać zapasów. Kilka produktów kupiłam ze względu na promocję i z ciekawości, wśród przedstawionych rzeczy znalazł się też jeden "gratis".
1. Żele pod prysznic z The Body Shop, o zapachach: cytrynowym, brzoskwiniowym i czekoladowym. Pisałam o nich w poprzednim poście.
2. Cień Catrice 450 Oh, It's Toffeeful!, o którym również napisałam tutaj.
3. Radical, Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających. Od jakiegoś czasu staram się coś zrobić z wypadającymi włosami, dlatego postanowiłam wypróbować ten produkt. Nie wierzę w cuda, ale uznałam, że za cenę 6,64zł (tyle zapłaciłam ze zniżką -30% z kartą LifeStyle) warto spróbować.
4. Paletke Sleek Au Naturel. To paletka znana chyba wszystkim. Od dawna się na nią czaiłam, zdecydowałam się w końcu na zakup podczas darmowej dostawy w sklepie LadyMakeUp z okazji Dnia Kobiet. Najbardziej spodobały mi się cienie Conker, Moss i Mineral Earth.
5. Lakier do paznokci Wibo Gel Like od blogerki Bernadetty, Zielona Fantazja. W żadnym Rossie nie było lakieru Oleski, dlatego zdecydowałam się na zieleń, która bardzo mi się spodobała. Za 8,5ml zapłaciłam ok. 6zł i był to zdecydowanie trafiony wydatek, kolor jest bardzo ładny, a sam lakier nie odpryskuje, wygodnie się nakłada i wytrzymuje na paznokciach bez problemu kilka dni. Zaprezentuję go na pewno kiedy tylko uporam się z moimi skórkami.
6. Tusz do rzęs Maybelline Colossal Volum Express. Ten tusz to wygrana z konkursu Maybelline na facebooku "Złap Colossal". Lubię testować tusze do rzęs, ale ta ponoć kultowa maskara jakoś nigdy mnie nie kusiła. Wezmę się za testowanie kiedy "wykończę" mój ulubiony tusz z L'Oreal.