środa, 10 lipca 2013

Ulubieńcy czerwca

Kosmetycznych ulubieńców zeszłego miesiąca mam dwóch. W czerwcu polubiłam się najbardziej z malinowym masłem do ciała z The Body Shop oraz cieniem Maybelline Color Tattoo w odcieniu 35 On and on Bronze.


Uwielbiam maliny w każdej postaci, dlatego kosmetyki o zapachu malinowym to jest coś, co muszę mieć :) Spodobał mi się żel pod prysznic o tym samym zapachu, dlatego czaiłam się jeszcze na to masło. Jego regularna cena (69 zł) jest jak dla mnie zdecydowanie za wysoka. Kupiłam je więc na wyprzedaży za 35 zł. Nadal jest to wysoka cena, ale dostałam zwrot podatku także mogłam sobie na nie pozwolić :D


W solidnym, plastikowym opakowaniu mieści się 200 ml produktu, który jest ważny przez 12 miesięcy od otwarcia. Masło ma intensywny, malinowy zapach, w którym nie wyczuwam żadnej chemii. Dosyć długo utrzymuje się na skórze, ale nie zauważyłam, żeby się zmieniał (co można wyczytać w KWC). Masełko jest dosyć treściwe i ma konsystencję typową dla tego typu produktów. Masło wchłania się szybko, u mnie nie pozostawia lepkiej warstwy, choć moja koleżanka używająca tego samego masła stwierdziła, że cała się po nim klei. Kolejnym plusem tego produktu jest to, że jest bardzo wydajny. Ja smaruję sobie masłem nogi i potrzebuję naprawdę nie wiele, by całe je posmarować. Skóra po użyciu produktu TBS jest nawilżona, gładka i miła w dotyku. Minusem zdecydowanie jest cena, która jest wzięta chyba z kosmosu ;)



Drugi mój ulubieniec, cień w kremie Maybelline Color Tattoo On and on Bronze gościł na moich powiekach w czerwcu baaardzo często. Teraz też używam go niemal co drugi dzień. Jest to mój pierwszy cień w kremie i muszę przyznać, że bardzo podoba mi się taka forma cienia. Możliwe, że skuszę się jeszcze na inne odcienie z serii Color Tattoo.




Cień wychodzi ze słoiczka bez problemu. Producent zapewnia trwałość cienia na 24 godziny, dlatego ja stosuję go bez bazy. Zrobiłam raz test, jednego dnia nakładając cień na bazę, drugiego na gołą powiekę. W obydwu przypadkach bo jakiś 10 godzinach cień prezentował się na powiece w zasadzie tak samo. Nie wiem, czy wytrzyma 24 godziny, bo póki co nie dane mi było to sprawdzić. Cień jest trwały, ale nie sprawia problemów przy demakijażu. Wielkim plusem tego produktu jest to, że efekt na oku można stopniować. Na moich powiekach kolor nie blednie w ciągu dnia, nie roluje się. Kosztuje ok. 21-23 zł i dostępny jest we wszystkich drogeriach z kosmetykami Maybelline/



A tak wygląda na oku:


poniedziałek, 8 lipca 2013

Limitka Catrice - L’Afrique, c’est chic

Nowa limitka Catrice L'Afrique, c'est chic ma pojawić się w drogeriach w sierpniu i we wrześniu. Nie wiadomo jeszcze, kiedy i czy w ogóle trafi do Polski.



Liquid Metal - cienie do powiek w kolorach:
C01 So Classy
C02 All real Good
C03 Quel bleu turqoise
C04 Green Fashion



Duża kredka do smokey w kolorze C01 Black's Beautiful



Pomadki, C01 Rouge, Bien Sur i C02 Extravagant



Duet bronzer i róż: C01 Fresh demand i C02 Oh, La La



Pędzel do różu



Lakiery do paznokci:

Zdjęcia: catrice.eu

Skusiłybyście się na coś? Mnie spodobały się cienie do powiek, ale musiałabym je najpierw pomacać :)

sobota, 6 lipca 2013

Przeżyj czerwiec za 50 zł - podsumowanie


Przyszła pora na podsumowanie akcji Kamyczka. Przez sprawy uczelniane piszę posta dopiero teraz i nie zdążyłam wysłać wiadomości do Kamyczka. Mimo to przedstawiam swoje czerwcowe zakupy:


Jagodowy żel pod prysznic z TBS - 12,50 zł


Malinowe masło do ciała z TBS - 35 zł


Peeling do ciała o zapachu melona i arbuza z Farmony - 5,99 zł


Korektor w kolorze 20 Soft Beige z Essence - 10,99 zł

Razem wyszło 64,48 zł, czyli przekroczyłam granicę 50 zł o nie całe 15 zł. Niestety poległam, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że w zasadzie wszystko oprócz żelu mi się pokończyło. Na malinowe masło czaiłam się już od dawna i nie chciałam przegapić takiej okazji. Mimo wszystko jestem z siebie dumna. Oprócz korektora nie kupiłam kompletnie nic z kolorówki :) W tym miesiącu również postaram się trochę zaoszczędzić.

środa, 3 lipca 2013

Lakier Rimmel 60 Seconds 825 Sky High

Nie jestem fanką kosmetyków Rimmel. W liceum używałam z tej firmy tuszu do rzęs, który nie podbił mojego serca, następnie maskary Scandaleyes która okazała się być skandalicznie beznadziejna, dlatego zazwyczaj omijam szafy Rimmel. Przy okazji promocji w Rossmannie moja kosmetyczka wzbogaciła się jednak o dwie pomadki i lakier do paznokci z firmy Rimmel. Dzisiaj będzie o lakierze. Zauważyłam, że w mojej lakierowej kolekcji brakuje koloru niebieskiego. Mam ciemny granat, ale zachciało mi się błękitu.


Lakier o numerze 825 Sky High nie jest takim błękitem o jakim myślałam, określiłabym ten kolor jako morski. Ciężko jest oddać kolor tego lakieru na zdjęciach.



Również dużo zależy od oświetlenia. Raz kolor ten wydaje się być bliższy błękitowi, innym razem jest po prostu morski :) Lakier dobrze się nakłada, dzięki języczkowemu pędzelkowi. Do uzyskania pełnego krycia należy nałożyć trzy warstwy produktu. Lakier rzeczywiście szybko wysycha. Nie używałam bazy, topa ani wysuszacza. Nałożyłam lakier na paznokcie ok. godziny przed pójściem spać, a następnego dnia nie miałam na paznokciach odbitej pościeli, co zawsze miało miejsce przy duecie innych lakierów i wysuszacza z Golden Rose. Trzeciego dnia od pomalowania lakier zaczął się ścierać na końcówkach, czwartego starł się na tyle, że postanowiłam go zmyć. I tutaj pożałowałam, że nie użyłam żadnej bazy, bo lakier zabarwił mi płytkę paznokcia i moje pazury wyglądały jak u trupa... ;) Lakier w ogóle mi nie odpryskiwał i nie zrobiły się przy jego nakładaniu bąbelki. Wciąż nie jestem wielką fanką firmy Rimmel, ale chyba skuszę się jeszcze na inne odcienie lakierów z serii 60 Seconds.

Cena: ok. 10 zł
Dostępność: Natura, Rossmann, Super Pharm

poniedziałek, 1 lipca 2013

Czerwcowe denko

W minionym miesiącu zdenkowałam 10 produktów. Z kilkoma trochę się męczyłam i cieszę się, że w końcu je wykończyłam :) Nie wiem jak to się stało, ale gdzieś zgubiłam zdjęcia dwóch opakowań, które zdążyłam już wyrzucić.


Oto co zdenkowałam:


Płyn micelarny Bourjois. To zdecydowanie mój ulubiony płyn do demakijażu. Nie lubię mleczek i dwufazówek, przetestowałam różne płyny i zawsze wracałam do Burżuja. Już kupiłam ponowne opakowanie.


Szampon Garnier Fructis Fresh do włosów normalnych, szybko przetłuszczających się. Jest to mój ulubieniec ostatnich miesięcy. Ma ładny, świeży zapach, dobrze się pieni i myje włosy, a przy tym jest bardzo wydajny. Kupię ponownie.


Płatki kosmetyczne Carea. Ulubione Biedronkowe płatki, kupię ponownie.


Puder Maybelline Affinitione 09 Opal Rose. Również z tym produktem bardzo się polubiłam. Za pierwszym razem nie trafiłam z kolorem i wybrałam za bardzo pomarańczowy odcień. Kolor 09 Opal Rose idealnie stapia się z moją skórą i dobrze ją matuje. Kupię ponownie.

foto: http://www.outblush.com/women/images/2013/01/bodyshop-tea-tree-exfoliating-pads.jpg

The Body Shop Tea Tree płatki oczyszczające. W opakowaniu było 40 płatków oczyszczających, kosztują one chyba 25zł (ja swoje dostałam). Całkiem dobrze oczyszczały twarz, choć nie przypadł mi do gustu zapach drzewa herbacianego. Nawilżane płatki do oczyszczania mogą być fajną alternatywą dla toniku w czasie podróży. Może kupię.

Peeling cukrowy Farmona Brzoskwinia i mango. W miarę wydajny peeling, nie jest bardzo mocnym zdzierakiem. Ładnie pachnie, ale bardziej wyczuwalne jest mango niż brzoskwinia. Drobinki cukru szybko się rozpuszczają, produkt nie pozostawia filmu na skórze. Może kupię inną wersję zapachową.

I opakowania które nie załapały się na fotę grupową:


Cztery Pory Roku masło do twarzy i ciała owoce leśne & masło Shea. Masła tego używałam tylko na nogach. Wchłania się dosyć szybko, ale zapach jest okropny. Chemiczny, mdły, denerwujący. Można wyczuć jakieś owoce, ale na pewno nie są to owoce leśne. Nie wytrzymałabym z takim zapachem na twarzy. Cieszyłam się, że to opakowanie zawiera tylko 150 ml produktu. Nie raz miałam ochotę wyrzucić to masło, ale nie lubię marnować kosmetyków, więc jakoś je wymęczyłam. Na pewno nie kupię ponownie.


Lirene peeling gruboziarnisty głęboko oczyszczający. Ze stwierdzeniem "głęboko oczyszczający" bym się kłóciła. Oczyszczał, ale na pewno nie głęboko. Skóra była po jego użyciu wygładzona, ale ja szukam większego zdzieraka. Raczej nie kupię ponownie.


Tusz Wibo Extreme Lashes. Poszedł do śmietnika, ponieważ się już zsechł. Dawał ładny, ale dzienny efekt, ja szukam jednak czegoś innego. Raczej nie kupię ponownie.


The Body Shop Tea Tree Skin clearing lotion - miniaturka. Krem ma bardzo przyjemną, żelową, lekką konsystencję. Mocno wyczuwalny zapach drzewa herbacianego. Bardzo szybko się wchłaniał i przy tym nie rolował. Dobrze matował i sprawdzał się jako baza pod makijaż. Skóra była po jego użyciu gładka i miła w dotyku, nie zapychał. Może kupię ponownie.