W minionym miesiącu zdenkowałam 10 produktów. Z kilkoma trochę się męczyłam i cieszę się, że w końcu je wykończyłam :) Nie wiem jak to się stało, ale gdzieś zgubiłam zdjęcia dwóch opakowań, które zdążyłam już wyrzucić.
Oto co zdenkowałam:
Płyn micelarny Bourjois. To zdecydowanie mój ulubiony płyn do demakijażu. Nie lubię mleczek i dwufazówek, przetestowałam różne płyny i zawsze wracałam do Burżuja. Już kupiłam ponowne opakowanie.
Szampon Garnier Fructis Fresh do włosów normalnych, szybko przetłuszczających się. Jest to mój ulubieniec ostatnich miesięcy. Ma ładny, świeży zapach, dobrze się pieni i myje włosy, a przy tym jest bardzo wydajny. Kupię ponownie.
Płatki kosmetyczne Carea. Ulubione Biedronkowe płatki, kupię ponownie.
Puder Maybelline Affinitione 09 Opal Rose. Również z tym produktem bardzo się polubiłam. Za pierwszym razem nie trafiłam z kolorem i wybrałam za bardzo pomarańczowy odcień. Kolor 09 Opal Rose idealnie stapia się z moją skórą i dobrze ją matuje. Kupię ponownie.
foto: http://www.outblush.com/women/images/2013/01/bodyshop-tea-tree-exfoliating-pads.jpg
The Body Shop Tea Tree płatki oczyszczające. W opakowaniu było 40 płatków oczyszczających, kosztują one chyba 25zł (ja swoje dostałam). Całkiem dobrze oczyszczały twarz, choć nie przypadł mi do gustu zapach drzewa herbacianego. Nawilżane płatki do oczyszczania mogą być fajną alternatywą dla toniku w czasie podróży. Może kupię.
Peeling cukrowy Farmona Brzoskwinia i mango. W miarę wydajny peeling, nie jest bardzo mocnym zdzierakiem. Ładnie pachnie, ale bardziej wyczuwalne jest mango niż brzoskwinia. Drobinki cukru szybko się rozpuszczają, produkt nie pozostawia filmu na skórze. Może kupię inną wersję zapachową.
I opakowania które nie załapały się na fotę grupową:
Cztery Pory Roku masło do twarzy i ciała owoce leśne & masło Shea. Masła tego używałam tylko na nogach. Wchłania się dosyć szybko, ale zapach jest okropny. Chemiczny, mdły, denerwujący. Można wyczuć jakieś owoce, ale na pewno nie są to owoce leśne. Nie wytrzymałabym z takim zapachem na twarzy. Cieszyłam się, że to opakowanie zawiera tylko 150 ml produktu. Nie raz miałam ochotę wyrzucić to masło, ale nie lubię marnować kosmetyków, więc jakoś je wymęczyłam. Na pewno nie kupię ponownie.
Lirene peeling gruboziarnisty głęboko oczyszczający. Ze stwierdzeniem "głęboko oczyszczający" bym się kłóciła. Oczyszczał, ale na pewno nie głęboko. Skóra była po jego użyciu wygładzona, ale ja szukam większego zdzieraka. Raczej nie kupię ponownie.
Tusz Wibo Extreme Lashes. Poszedł do śmietnika, ponieważ się już zsechł. Dawał ładny, ale dzienny efekt, ja szukam jednak czegoś innego. Raczej nie kupię ponownie.
The Body Shop Tea Tree Skin clearing lotion - miniaturka. Krem ma bardzo przyjemną, żelową, lekką konsystencję. Mocno wyczuwalny zapach drzewa herbacianego. Bardzo szybko się wchłaniał i przy tym nie rolował. Dobrze matował i sprawdzał się jako baza pod makijaż. Skóra była po jego użyciu gładka i miła w dotyku, nie zapychał. Może kupię ponownie.